ZMACZNEGO

Rozpoczął się październik, więc już nikt nie ma wątpliwości, że nadeszła jesień. Wiele osób nie wyobraża sobie tej pory roku bez kubka herbaty, który napełniają gorącym naparem zaraz po tym jak wypiją wcześniejszy. Choć dla mnie zrezygnowanie z tego trunku nie byłoby najmniejszym wyzwaniem, jest inny produkt, które nie może zabraknąć w moim menu. DYNIA – absolutna królowa wśród jesiennych warzyw (choć z botanicznego punktu widzenia jest owocem). Chociaż pierwszą dynię w swoim życiu zjadłam zaledwie kilka lat temu, obecnie w sezonie zjadam nawet… kilkadziesiąt sztuk. W końcu trzeba się spieszyć, bo tak szybko odchodzą, a właściwie znikają ze straganów. Na przestrzeni ostatnich lat w sklepach zrosła nie tylko dostępność, ale też różnorodność dyń. I tak obok tej kojarzącej nam się głównie z Halloween, znajdziemy cały przekrój rozmiarów oraz kolorów: od blado żółtych do intensywnie zielonych. Aby nabrać nieco lepszego rozeznania w temacie, postanowiłam zgłosić się do osoby, która o dyniach wie niemal wszystko. W